środa, 29 maja 2013

Watykan, Lateran i katakumby

Za nami kolejny, bardzo intensywny dzień. Coraz bardziej zmęczeni wracamy do domu i coraz więcej przeżyć mamy za sobą. Jednak i tak wielu rzeczy nie uda się nam zobaczyć. Na razie pracujemy nad planem minimum, z przewodnika dla dzieci, o którym wspomniałam już wcześniej „To miasto nazywa się Rzym”. Niestety już jutro ostatni nasz rzymski dzień i będziemy ruszać w drogę powrotną.
Dziś środa, a więc rano mieliśmy w planie wziąć udział w audiencji generalnej na placu Św. Piotra. Udało się to połowicznie, bo przybyliśmy zbyt późno i plac zapełniony po brzegi ludźmi, już zamknęli i nikogo więcej nie wpuszczali. Staliśmy więc pod kolumnadą Berniniego, mało można było zobaczyć i usłyszeć, ale można było się pomodlić. Byliśmy w osłabionym składzie, bo nasza najstarsza córka źle się czuła i została w domu. Dziś poczuliśmy, że niedzielna msza z papieżem Franciszkiem była prawdziwym fuksem, bo chętnych do zobaczenia Ojca Św. teraz w Rzymie nie brakuje i na audiencjach są tłumy. Rano padał też deszcz, po raz pierwszy od niedzieli. Na szczęście szybko się skończył i do końca dnia było znów słonecznie.

Może jutro uda się nam dokładniej zwiedzić Watykan, bo dziś z racji audiencji wszystko było pozamykane aż do popołudnia. Pochodziliśmy po sklepach z pamiątkami, zjedliśmy pyszną pizzę (tym razem wyjątkowo nam smakowała) i pojechaliśmy  do bazyliki Św. Jana na Lateranie. Jutro czyli w Boże Ciało papież będzie tam wieczorem odprawiał mszę, ale pewnie nie uda się nam tam dotrzeć – zobaczymy.  Bazylika zrobiła wrażenie, szczególnie złocony sufit i ołtarz z baldachimem. Dzieci zainteresowały rzeźby apostołów wokół głównej nawy. Pojawiały się bardzo szczegółowe pytania, na które nie zawsze potrafiliśmy odpowiedzieć i nie piszą o tym w przewodnikach. Trzeba się będzie dokształcić J

Ponieważ było wcześnie, to część naszej wycieczki zapragnęła zobaczyć jeszcze katakumby, ot w półtorej godziny się uwinąć, a potem wracać na kemping. Wybraliśmy katakumby Domicylli blisko Via Appia, bo Kaliksta były dziś zamknięte. I rzeczywiście przejście mrocznymi korytarzami z  miejscami pochówku pierwszych chrześcijan nie zajęło sporo czasu,  dzieci trochę przerażało to cmentarzysko, jednak było ciekawie. Niestety  powrót okazał się trudny, bo czekaliśmy na przystanku na autobus powrotny prawie godzinę, a ten nie nadjeżdżał. W końcu zdecydowaliśmy się iść na inny przystanek i jakoś udało się wrócić.  I znów był kolejny rekord.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz